Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2024

Jenny ze Starych Kamieni #1

Obraz
Tęsknię za Pieśnią Lodu i Ognia. To nie jest tak, że łatwo mi było porzucić czytaje (a szczególnie Brienne! i to w "Uczcie dla wron"), ale fakt pozostaje faktem - okropnie było pisać seriami, gdy zobowiązałam się dostarczenia ludziom tekstu, a później ich zawiodłam. Poczucie winy wobec Was przytłacza mnie do dziś, do tej pory. Pozostaje tylko przeprosić, że nie starczyło mi motywacji. Kocham asoiaf i jest to miłość trudna, masochistyczna wręcz. Mam taką specjalną półkę dedykowaną GRRMowi i codziennie jak rano się budzę, mój wzrok pada właśnie na nią. Ostatnio oddałam co prawda na licytację (na rzecz zwierząt niechcianych) polskie wydania PLiO, ale zachowałam te angielskie. Więc nadal ta półka prześladuje mnie codziennie rano, tak jak i tęsknota za Westeros. I marzenie o "Wichrach zimy"... Ten tekst jest taką podróżą sentymentalną, nie obietnicą stałych wpisów na temat Pieśni. Zawsze łatwiej wstawić krótki, niemal encyklopedyczny wpis, niż wrócić do czytania Lodu i o

Trochę o wszystkim i o niczym

Obraz
Noworoczne postanowienia szlag trafił, żodyn się nie spodziewał... Chciałam co kilka dni publikować post, ale paliwo skończyło mi się po 20tym stycznia. Winna jestem sobie sama, czytam 3-4 książki na raz, zamiast skończyć jedną i zabierać się za kolejną, przeskakuję między czytnikiem, storytelem a papierem. Winię też pogodę, ja dobrze funkcjonuję przy mrozie i śniegu, a ta ciepła plucha doprowadza mnie na skraj wytrzymałości. Ulice są zasyfione piachem i zgniłymi liśćmi. Miasto ma w nosie porządki, te liście leżały całą jesień i będą leżeć do późnej wiosny, aż przyjdzie pora koszenia i grabienia tej ohydy.  Winię też pracę, przytłacza mnie, jak dużo na mnie spada, bo wszędzie redukują zespoły i nagle człowiek wykonuje 2,5 etatu zamiast 1dnego, co nie jest normalne, a już szczególnie w niskim szczeblu IT, gdzie nikt nikogo nie szanuje i wykorzystuje zasoby ludzkie ponad miarę. Porażka jest też z rynkiem pracy. Winię też uzależnienie od LoLa, który osiągnął chyba kulminacyjny punkt toksy

Antologie charytatywne Wydawnictwa SQN

Obraz
W życiu trzeba pomagać. Ja zwykle wspieram schroniska i fundacje opiekujące się zwierzętami niechcianymi, porzuconymi, wymagającymi leczenia. Od lat też, od kiedy pierwszy raz byłam wolontariuszką Wośp, staram się dorzucać do puszek Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.  Wydawnictwo SQN od trzech lat cały zysk ze sprzedaży charytatywnej antologii przekazuje na rzecz WOŚP. Zachęcam do zakupu poprzednich na stronie sqn store:  https://sqnstore.pl/107-sqn-charytatywnie  a najnowsza antologia znajdzie się tu:  https://sqnstore.pl/wydawnictwo-sqn/sqn-charytatywnie/5014-e-book-sqn-charytatywnie-wszyscy-razem-wosp-.html  tylko do 28 stycznia. Są to tylko i wyłącznie ebooki, ale można je przeczytać choćby w Calibre na pc  https://calibre-ebook.com/  i na telefonie, tablecie w eReader Prestigio, ReadEra itp. Jakie antologie się ukazały? "Szepty" - wyróżniają się opowiadania Agnieszki Hałas, Mileny Wójtowicz, Magdaleny Kubasiewicz czy Martyny Raduchowskiej.   "Czego dusza zaprag

Oczy uroczne Szaławiły

Obraz
Po śmierci matki Oda kupuje glany oraz działkę z fundamentami spalonego domu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że to miejsce ją przyciąga z nieznanego powodu. Po raz pierwszy od wielu lat Oda pragnie osiąść gdzieś na stałe po 20 latach jeżdżenia z misjami Lekarzy bez granic, UNICEF-u itp.  Lekarka, choć niedawno straciła matkę, nie zatraca się w żałobie. Z rodzicielką wiązały ją nienajlepsze stosunki, a nic tak nie polepsza człowiekowi relacji w życiu, jak seria rozczarowań i masa narzucanych oczekiwań. Zrozumiałe, że po śmierci ojca Oda uciekła na drugą półkulę. Lekarka odkrywa w sobie również moce, o których nie zdawała sobie sprawy przez ponad czterdzieści lat egzystencji i akceptuje nową siebie. Powrót do kraju i odnowienie zażyłości z kuzynką, budowa domu, poszukiwania ogrodnika - to nic w porównaniu z tym, co czai się na Odę w piwnicy, która ocalała w fundamentach. Okazuje się, że nadal funkcjonuje tam portal, przez który przechodzi... czort. Najprawdziwszy diaboł z k

Powrót do Dożywocia i Siły Niższej

Obraz
Czasem tak w ramach poszukiwania pluszu, który otuli mojego ducha w ciepły kocyk, wracam do ulubionych książek i serii. Niegdyś to właśnie "Dożywocie" stanowiło na mojej półce świętość, której nikomu nie pożyczałam, a była to dawniej (przed wznowieniami) pozycja odrobinę kultowa.  Mimo upływu lat nadal uważam, że większość książek Marty Kisiel to must have  w dowolnej biblioteczce, niezależnie czy to po jej urban fantasy, czy też po komedie kryminalne sięgamy. Językowo Marta Kisiel bije na głowę wielu pisarzy, a ilość humoru zawarta w wielu jej książkach wylewa się ze stronic. Ale nie tylko humorem "Dożywocie" stoi, bo jest też w nim sporo wzruszenia i czasami smutku. Jak to było wrócić (po raz nie wiadomo który) do "Dożywocia" i "Siły Niższej"? Podobnie jak Edmund Kociołek i jego kompani, mieszkańcy Lichotki są niczym najlepsi przyjaciele czy ta część rodziny, której nie unikamy, więc był to powrót wyczekiwany. Dobrze było znów pośmiać się z nie

Still Here (2024)

Obraz
Najlepsze, co fan lore może dostać?  Cinematic League of Legends wywołujący ciarki i łzy Gripping with my cold hands The shapes I used to take Hollow like a straw man But it’s easier to push away  ‘Cause it could all end here With a strange daylight caught in our eyes And my shadow stretching out Through all the things I left behind It’s in my blood it’s in my veins Oh it’s in my blood it’s in my… veins Got my heel crushing the snake There is nothing you can take In my blood it’s in my veins I’m still here Maybe it’s a far stretch  That I won’t come undone  But I would brave the cold edge To finish up what I’ve begun ‘Cause it could all end here With a strange daylight caught in our eyes And my shadow stretching out Is it all enough this time? I’m still here  All my reasons cut like knives Keep replaying in my mind All the times I’ve had to fight I’m still here It’s in my blood it’s in my veins I’m still here I’m still here Got my heel crushing the snake There is nothing you can take I

Powrót do Gryfa

Obraz
Dobrze jest, gdy Kociołek wraca. Każda książka Marcina Mortki o przygodach Drużyny do zadań specjalnych stanowi dla mnie swego rodzaju powrót do domu. Czuję się znów jak dzieciak, który pojechał na wieś na wielki rodzinny świąteczny spęd. Taki z żarciem, historiami, ciepłym piecem, bitwą na śnieżki, graniem w karty do upadłego, bez cywilizacji typu komórki i internety, z pościgami po polach bądź ukrywaniem się na strychu i w stodole. Tak się czuję, gdy znów czytam o kompanii Edmunda Kociołka, właściciela karczmy Pod Kaprawym Gryfem. Przygody Drużyny do zadań specjalnych, o których mogliśmy przeczytać w poprzednich tomach (i opowiadaniach), zostają spięte w ładną klamrę fabularną. Rzadko zdarza się, że autor oczami bohatera pozwala nam na spojrzenie na wydarzenia z dystansu, byśmy mogli zrozumieć, jakie procesy zachodzą w świecie przedstawionym. Jest to o tyle dobrze i nienachalnie zrobione, że nie trąci łopatologicznym to ja tu siende dziecinko i ci wyłoże z magicznej ksiunżki, co zacz

Szamański blues

Obraz
Witkacy pojawia się na pierwszych kartach cyklu o Dorze Wilk, którego fanką nie jestem. Na samą Dorę alergii nie mam, ale fabuła tych 6ciu tomów nadal wywołuje u mnie zgrzytanie zębami. Co innego opowiadania z Dorą i Witkacym, których nie da się nie lubić. A że w kilku antologiach je przeczytałam, nim poznałam Dorę i Witkacego, to dałam szansę kolejnym książkom Anety Jadowskiej, bo chciałam poznać tę dwójkę magicznych śledczych. Ale wciąż Malinowe antologie pozostają moimi ulubionymi spod pióra AJ.  Witkacy to szaman komunikujący się z duchami, z problemem z nałogami, glina z przeszłością - tak, to oklepany trop, który można eksploatować do woli, bo sprawdza się, nie tylko na anglojęzycznym rynku. Nie inaczej jest u nas z otwarciem trylogii o Witkacym, który kupił wiele osób (od których słyszałam, że książki o Dorze są niefajne). "Szamański blues", tom 1, można by przeczytać bez znajomości losów Dory, ale pojawia się wiele nawiązań do jej przygód, więc dobrze jest znać histor

Gaumardżos! Opowieści z Gruzji

Obraz
Gaumardżos znaczy życzę ci zwycięstwa i jest odpowiednikiem naszego smacznego , rzucanego przez tamadę na końcu toastu. Tamada to - za wikipedią - gruziński mistrz ceremonii podczas tradycyjnej uczty (supry). A w Gruzji niemal każdy posiłek jest ucztą, o czym przeczytamy w "Gaumardżos!" Marcin Meller, dziennikarz znany chyba najbardziej z TVN i bycia redaktorem naczelnym "Playboy'a", wraz ze swoją żoną Anną Dziewit-Meller napisał książkę o Gruzji. Jest to pełna emocji opowieść o ich podróżach i napotkanych ludziach, którzy oczarowali Marcina i Annę. Mam z "Gaumardżos! Opowieści z Gruzji" pewien problem - nie potrafię do końca ocenić tej książki negatywnie czy pozytywnie. Z jednej strony jest to zlepek reportaży i wspomnień, zachwycający opisami, zdjęciami i wywołujący w czytelniku nostalgiczną chęć podróży na Kaukaz. Z drugiej strony to nie jest typowa książka podróżnicza i może zmylić niektórych odbiorców co do realnego obrazu Gruzji. Do tego ostatni