Powrót do Gryfa

Dobrze jest, gdy Kociołek wraca. Każda książka Marcina Mortki o przygodach Drużyny do zadań specjalnych stanowi dla mnie swego rodzaju powrót do domu. Czuję się znów jak dzieciak, który pojechał na wieś na wielki rodzinny świąteczny spęd. Taki z żarciem, historiami, ciepłym piecem, bitwą na śnieżki, graniem w karty do upadłego, bez cywilizacji typu komórki i internety, z pościgami po polach bądź ukrywaniem się na strychu i w stodole. Tak się czuję, gdy znów czytam o kompanii Edmunda Kociołka, właściciela karczmy Pod Kaprawym Gryfem.

Przygody Drużyny do zadań specjalnych, o których mogliśmy przeczytać w poprzednich tomach (i opowiadaniach), zostają spięte w ładną klamrę fabularną. Rzadko zdarza się, że autor oczami bohatera pozwala nam na spojrzenie na wydarzenia z dystansu, byśmy mogli zrozumieć, jakie procesy zachodzą w świecie przedstawionym. Jest to o tyle dobrze i nienachalnie zrobione, że nie trąci łopatologicznym to ja tu siende dziecinko i ci wyłoże z magicznej ksiunżki, co zacz za pieroński zły panoczek psowa. Dodatkowo to nie jest ostatni tom z serii.

Edmund się martwi, bo jego towarzysze ruszyli na poszukiwania trollich dusz, a koło karczmy grasuje plemię Zwierzaka. Kto słuchał buczenia goblinów całe noce, ten wie, jak ciężko zasnąć. Dodatkowo Złe nie próżnuje i przymierza się do kolejnego ataku w kilku miejscach w Dolinie. Czasem jest niewesoło, ale z nie takich opresji Kociołek wychodził obronną reką - w końcu od czego ma się przyjaciół?

Marcin Mortka nie stronił nigdy od przekleństw, jedno "pieprznąć" potrafi zdziałać w dialogu cuda, i jak tak czytam go od lat, tak się cieszę na każde mniejsze i większe bluzgnięcie. Mamy piękny język i pisarz urozmaica, ubogaca rozmowy bohaterów, jednocześnie nie parafrazując utworów hiphopowych czy streamerów twicztefał.

Chcę się odnieść do pewnego wywiadu, którego kiedyś udzielił Marcin Mortka dla lc - link: https://lubimyczytac.pl/fantastyka-bez-ograniczen-wywiad-z-marcinem-mortka-autorem-ksiazki-nie-ma-tego-zlego

"Zawsze myślałem, że nigdy nie znajdę na naszym rynku nikogo lepszego od Sapkowskiego, które uznawałem za absolutnego mistrza. Tak było do czasu, gdy poznałem ogrom wizji Roberta Wegnera, który wbił mnie w wielkie kompleksy."

Marcinie Mortko, od lat udaje Ci się tworzyć świetnych bohaterów, których my, czytelnicy, kochamy. Zanurzamy się w światy Twojej wyobraźni i przeżywamy przygody. Jest nam naprawdę świetnie pobyć przez chwilę u boku Madsa Voortena, Edmunda Kociołka, Zygmunt i innych. Poza tym, Ty wydajesz 2-3 książki rocznie, a taki Wegner czy Sapkowski latami nic. O GRRM nie wspominam, bo to nadal boli. Dziękuję Ci Autorze za fabularne rozterki i bogate światy, w których marznę i płaczę, cieszę się i dumam z bohaterami, do których wracam jak do rodziny czy przyjaciół.

Komentarze