Tzs: Jon III (część druga)

Tzs: Jon III (część druga)

Jon Snow i pozostali czarni bracia czekają przy palisadzie, aż dzicy ugną kolan przed Stannisem i Melisandre.

Jest zimno – pomyślał. I robi się coraz zimniej. Ta komediancka farsa trwa już wystarczająco długo.

Pośród pozostałych w palisadzie wolnych ludzi jest czterech olbrzymów. Dzicy, którzy nie złożyli hołdu, nie chcą porzucić chorych i umierających. Giganty nie chcą zostawić towarzysza z mamutem. 

Co do olbrzymów z mamutami, Jon Snow zyska ich dla siebie dzięki Tormundowi: 

Tormund będzie miał ze sobą stare baby, dzieci, stada owiec i kóz, a nawet mamuty. Będzie potrzebował bramy, a zostały tylko trzy.

Zapowiedź tego sojuszu między olbrzymami a śnieżnym lordem pojawiła się już w "Starciu królów", gdy Jon śnił oczami Ducha o zgromadzeniu nad Mleczną Wodą:

– Nadchodzą zimne wichry. Tego właśnie bał się Mormont. Benjen Stark również to czuł. Martwi wstają, a drzewa znowu mają oczy. Czemu nie mielibyśmy uwierzyć w wargów i olbrzymów?
– Czy to znaczy, że moje sny też są prawdą? – zapytał giermek Dalbridge. – Lord Snow może sobie zabrać mamuty. Ja chcę dostać kobiety.

Stannis uwalnia pozostałych w palisadzie jeńców i pozwala im odejść ze świadectwem tej komedianckiej farsy, którą ludzie królowej przygotowali jako pokaz siły, tj. kaźń, bogobójstwo i hołd. Rycerze JPK skandują hasła o jednym królu, jednym bogu i jednym królestwie.

Jon zauważył, że Val nie przyłączyła się do chóru. Bracia z Nocnej Straży również tego nie zrobili.

Olbrzymy i dzicy znikają między drzewami, a Stannis i Melisandre w otoczeniu królewskiej straży honorowej kierują się ku tunelowi pod Murem. Obserwujący kapłankę i króla Jon myśli:

Jego czerwony cień. Nigdy nie oddala się od niego na dłużej.

Bowen Marsh wdaje się w dyskusję z Lordem Dowódcą na temat dzikich, którzy staną się częścią królestwa po osiedleniu w Darze. Jon oświadcza, że przysięga Nocnej Straży zobowiązuje czarnych braci do bronienia wszystkich ludzi, niezależnie od pochodzenia:

Nadeszły rozpaczliwe czasy i zapewne staną się jeszcze gorsze. Widzieliśmy twarz prawdziwego wroga, martwe białe oblicze o jaskrawoniebieskich oczach. Pod tym względem Stannis ma rację. Musimy zawrzeć przymierze z dzikimi.

Stary Granat obawia się "dziesiątek tysięcy głodujących barbarzyńców." Postać Bowena Marsha dokładnie oddaje obawy, jakie żywić będzie ogół mieszkańców Westeros wobec przyszłych wydarzeń na północy: upadku Boltonów i dzikiej hordy zasiedlającej okolice Winterfell.

Mamy też w tej rozmowie porównanie zabijania dzikich do nadziewania ryb:

And if he should send climbers up, well, defending against climbers is as simple as spearing fish in a kettle.
Fish never climb out of the kettle and shove a spear through your belly. Jon had climbed the Wall himself.

Przypomniały mi się piosenki Plamy ze "Starcia królów":

Gdy maester ruszył powoli wokół stołu do Davosa Seawortha, Plama znowu się rozbrykał.
– Tutaj my jemy ryby – oznajmił radosnym tonem, wywijając dorszem niczym berłem. – A w podmorskiej krainie ryby jedzą nas. Wiem to, wiem, tra-la-lem.

Kanibalizm w świecie lodu i ognia to nic nowego, ale pozostajemy z wrażeniem, że dzicy zamordują Starego Granata i jego wspólników na widok zasztyletowanego Jona Snow. 

Bowen Marsh nalega na zapieczętowanie bram, co kłóci się z instynktami Lorda Dowódcy, planującego wysłać patrol do nawiedzanego lasu.

– Lordzie Snow, nie zwykłem powtarzać plotek, ale niektórzy gadają, że zbytnio... zbytnio się zaprzyjaźniłeś z lordem Stannisem. Są nawet tacy, którzy sugerują, że jesteś...
Buntownikiem i sprzedawczykiem, tak jest, a także bękartem i na dodatek wargiem.

Ostatnie zdanie w wersji anglojęzycznej brzmi: "A rebel and a turncloak, aye, and a bastard and a warg as well" - o znaczeniu wyrazu turncloak pisałam w poprzedniej części. Tak będzie postrzegany Jon Snow przez mieszkańców Westeros po przewrocie czarnych braci i zrobieniu porządków. Jako zdrajca.

Lord Dowódca tłumaczy Bowenowi Marshowi, że Stannisa chronią prawa gościnności, a liczba dzikich i rycerzy Baratheona przewyższa znacznie zasoby Nocnej Straży.

– Lord Stannis pomógł nam, gdy potrzebowaliśmy pomocy – nie ustępował Marsh – ale nadal pozostaje buntownikiem, a jego sprawa jest skazana na klęskę. My również będziemy skazani, jeśli Żelazny Tron uzna nas za zdrajców.

No i tu mamy rozwiązanie powodów, którymi kierować się będą Clydas i Stary Granat. Listy Pycelle'a na Mur odniosą skutek i Jon Snow zostanie zadźgany. Plus nikt nie wierzy w powodzenie kampanii Stannisa.

Do Czarnego Zamku dotarły wieści o śmierci Tywina Lannistera, który zginął z ręki Tyriona. Jon wspomina Krasnala i to, jak karzeł nazwał bękarta przyjacielem:

Trudno było uwierzyć, by ten mały człowieczek był zdolny zamordować własnego ojca, ale zgon lorda Tywina wydawał się faktem. – Lew w Królewskiej Przystani to tylko szczenię, a Żelazny Tron dorosłych mężczyzn nieraz krajał na plasterki.

Rhaenyrę też posiekał w czasie Tańca Smoków.

Bowen Marsh nadal wyraża swoje opinie o potędze Lannisterów i niechęci ludzi do Melisandre. Powtarza skargi oraz rady, które Jon Snow wysłuchuje i obiecuje przemyśleć. Lord Dowódca odsyła lorda zarządcę do porządkowania palisady i wraca do Czarnego Zamku z Eddem.

Ulżyło mi, kiedy zobaczyłem, że ten róg się spalił, wasza lordowska mość – odezwał się Edd. – Ostatniej nocy śniło mi się, że odlewałem się z Muru, gdy ktoś nagle postanowił dmuchnąć w ten róg. Nie żebym się skarżył. Lepsze to niż mój poprzedni sen, w którym Harma Psi Łeb rzucała mnie na pożarcie swoim świniom.

Ach ten Edd Cierpiętnik, śni o upadku Muru i walce ze świniami... Ze świń, które będą miały okazję ruszyć do boju, polecam rozdział Sansy i Royce'ów z Księżycowych Bram, przyszłych dowódców armii Doliny Arrynów.

Lord Dowódca postanawia zjeść kolację w piwnicy pod zbrojownią, gdzie czarni bracia urządzili sobie stołówkę. Przyjaciele Jona drwią z lady Melisandre:

Pyp nadział rzepę na nóż. – Noc jest ciemna i pełna rzep – oznajmił z namaszczeniem. (...)
– To głupie drwić z modlitwy innych, Pyp. Głupie i niebezpieczne.

Jest to kontynuacja tematu z rozdziałów Jon I i Davos I: ognie Melisandre są właśnie takim ognikami głupców jak latarenki na Halloween, które wywodzą się od ignis fatuus, czyli will-o'-the-wisp z angielskiego folkloru. Za wikipedią: w literaturze błędny ognik metaforycznie odnosi się do nadziei, który prowadzi nas do celu niemożliwego do osiągnięcia lub do czegoś, co jest złowrogie i mylące.

Pyp nie boi się zemsty czerwonego boga, wręcz zachęca R'hllora, by go powalił. Brak wiary w moc Pana Światła na Murze nie dziwi, ta religia nie jest popularna na północy Westeros. Jedynymi miejscami oprócz dorzecza, gdzie spotkacie czerwonych kapłanów, są Stare Miasto i Dorne.

Jon Snow rozkazuje swoim ludziom, by przestali drwić z Melisandre. Atłas, Ropucha i Pyp argumentują, że czerwona kapłanka nie okazuje szacunku ich religii:

Zwie Siedmiu fałszywymi bogami, wasza lordowska mość. I starych bogów też. Kazała dzikim spalić gałęzie czardrzew. Widziałeś to.

Świadomość, że nie może zjeść swobodnie kolacji ze swoimi przyjaciółmi, jest dla Jona Snow jak "nóż wbity w brzuch." Cóż, George, bardziej dosłownie zapowiedzieć tej katastrofy się nie dało...

Lord może kochać ludzi, którymi dowodzi, ale nie może być im przyjacielem, bo pewnego dnia może być zmuszony ich osądzić albo wysłać na śmierć.

Lord Dowódca wychodzi na dwór i spogląda na blask świec w oknach Wieży Królewskiej. Na dachu stoi Val, która wywołuje w Jonie falę emocji:

Jest samotna – pomyślał Jon. Samotna i piękna. Ygritte była ładna na swój sposób, z rudymi włosami pocałowanymi przez ogień, ale to uśmiech przydawał życia jej twarzy. Val nie musiała się uśmiechać. Mężczyźni oglądaliby się za nią na wszystkich dworach szerokiego świata.

Dowiadujemy się, że Val już trzykrotnie próbowała uciec, raniąc strażników. Lord Snow chyba trochę żałuje swojego wyboru, bo podoba mu się Val:

Samotna, piękna i śmiertelnie groźna – pomyślał Jon. A ja mogłem ją mieć. Ją, Winterfell i nazwisko pana ojca. Wybrał jednak czarny płaszcz i lodowy Mur. Wybrał honor. Honor bękarta.

Pożądanie to siła napędowa, która wielokrotnie zmieniała losy królestw. A podboje miłosne Jona przed nami, może też zostać napadnięty przez niedźwiedzice ;)

Lord Snow spogląda na Mur i myśli, czy powinien wjechać na górę, gdy pojawia sie Duch. 

Jego oddech zamieniał się w parę w zimnym powietrzu, a czerwone oczy lśniły w blasku księżyca niczym kałuże ognia. Jon poczuł w ustach smak krwi. Duch coś upolował tej nocy. Nie – pomyślał chłopak. Jestem człowiekiem, nie wilkiem. Otarł usta grzbietem urękawicznionej dłoni i splunął.

Jon kieruje swoje kroki ku ptaszarni, nad którą mieszka obecnie Clydas. Zarządca częstuje lorda Snow grzanym winem z przyprawami korzennymi (a przynamniej tak się Jonowi wydaje, Clydas ma przecież do dyspozycji całą apteczkę Aemona).

Mężczyźni rozmawiają o śmierci króla za Murem, który wyrzekał się swojej tożsamości oraz o Stannisie Baratheonie i jego magicznym mieczu.

Wino w jego ustach miało gorzki smak.

Clydas zauważa, że Stannis ma trudny charakter. Wspomina słowa Aemona: wielu dobrych ludzi okazało się złymi królami i odwrotnie. Jon przyznaje rację nieobecnemu maesterowi, za życia którego na Żelaznym Tronie zasiadało dziewięciu królów.

– Przejrzałem książkę, którą mi dał. Nefrytowe kompendium. Stronice mówiące o Azorze Ahai. Światłonośca był jego mieczem. Zahartował go we krwi własnej żony, jeśli wierzyć Votarowi.

Od razu przypomina nam się opowieść Salladhora Saana ze "Starcia królów" i mimowolnie porównujemy informację o tworzeniu Światłonoścy. Od chwili zahartowania miecza pozostał on ciepły jak Nissa Nissa. W czasie walki płonął straszliwym żarem, a po wbiciu ostrza w ciało bestii, ta zaczynała się rozpadać się pod wpływem temperatury. Jon dochodzi do konkluzji, że miecz produkujący ciepło przydałby się na Murze.

Szkoda, że miecz Stannisa jest zimny. Chciałbym zobaczyć, jak jego Światłonośca sprawuje się w walce.

Chciałabym zobaczyć, jak Jon Snow ujmuje miecz Stannisa w ręce i zaczyna wytwarzać ciepło :D

Jon z Duchem u boku wchodzi do ciemnej zbrojowni i swojego pokoju. Jego dłonie są zimne i zesztywniałe (wino od Clydasa!), ma problem z zapaleniem świec. Duch zasypia na dywaniku, ale lord Snow nie chce się kłaść, przegląda mapy Muru i okolic. Dowódca Nocnej Straży zaczyna skrobać dwa listy:

Inkaust gęstniał, a wszystkie napisane słowa wydawały się Jonowi szorstkie, nieuprzejme i źle dobrane. Mimo to nie dawał za wygraną.

Gdy Jon kończy pisać rozkazy, doznaje klaustrofobicznego wrażenia, jakoby ściany zaciskały się wokół niego. Podtruwanie lorda Snow, które zapoczątkował Clydas z zarządcami, będzie miało swój kulminacyjny moment pod koniec "Tańca ze smokami" przed atakiem czarnych braci.

Kruk Mormonta przygląda się Jonowi, który chciałby przeżyć okropnego ptaka wydziobującego zmarłym oczy.

Duch się nie liczył. Był czymś więcej niż przyjacielem. Częścią jego samego.

Kładąc się do łóżka Donala Noye Snow myśli, że to teraz jego los: "Na tę noc i na wszystkie pozostałe." Dosłownie kładzie się do łoża zmarłego, a jego pokoje przypominają ciemny grobowiec... 

I tu nasuwa nam się pytanie, co przywróci Jona do życia w "Wichrach zimy": lód czy może ogień?

Jedni mówią, że świat zniszczy ogień.
Inni, że lód.
Iż poznałem pożądania srogie,
Jestem z tymi, którzy mówią: ogień
Gdyby świat zaś dwakroć ginąć mógł,
Myślę, że wiem o nienawiści
Dość, by rzec: równie dobry lód
Jest, by niszczyć,
I jest go w bród.

*

Przeszliśmy przez lód, więc teraz kolej na ogień.

Przed nami wizyta u Daenerys w Essos. 

Komentarze

  1. Nie ma to jak kakałko i kolejna część Jona w domu smoka. Pamięć już nie ta, ale możliwe że przeoczyłem swego czasu podtruwanie lorda dowódcy, dziękuję za takie smaczki! Plus wielkie dzięki za Ragnarok, nie znałem tej nutki, a brzmi cudownie :)


    Matata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na zdrówko! assassin's creed valhalla soundtrack wymiata :3 ciarki gwarantowane

      Usuń
  2. Ja podobnie przeoczyłam, czytając teraz drugi raz ten rozdział nie zwróciłam uwagi na to, że dziwne miał odczucia. Co Twoim zdaniem to miało na celu? Zmniejszenie czujności, wprowadzenia w stan szaleństwa? Mam też jeszcze jedno pytanie, spotkałaś się wcześniej z tą teorią o wczesnej wersji ostatnich rozdziałów Brienne? https://winteriscoming.net/2021/10/25/george-rr-martin-originally-had-different-plans-for-brienne/ Prawdę mówiąc mnie to zmartwiło, bo sugerowałoby, że GRRM nie ma już dla niej pomysłu i przed śmiercią dał jej ostatnie zadanie - zwabienia Jamiego do Kamienne Serce. Zawsze liczyłam na to, że Martin wymyślił jakiś chytry zwrot akcji, który uratuje ich oboje i teorie o tym pojedynku podczas którego Brienne da się zabić się nie sprawdzą, ale zwątpiłam po lekturze tego artykułu :( Zastanawiam się, na ile to może być wiarygodne. Pozdrawiam ciepło, Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, pytanie 1: ta teoria z podtruwaniem była swego czasu głośna w fandomie po tym, jak Preston Jacobs ujął ją w swoim video i chyba zapomniał wspomnieć, że wziął ją z awoiaf forum czy reddita. Nie bardzo pamiętam dokładnie, może Bluetiger zna szczegóły.

      Myślę, że Clydas połączył fakty: Alliser Thorne został prawie zaduszony przez Jona, który miewa czasami napady szału (teoria o Super Jonie). By zabić człowieka-bestię, należałoby ją otumanić... Dlatego odesłanie Edda było najgorszym krokiem Jona, bo od tej chwili posiłki LD podawał Atłas, który współpracował z Clydasem i Bowenem Marshem. Dlatego Jon w trakcie ataku czarnych braci nie mógł sięgnąć po broń, był powolny i oszołomiony.

      Na drugie pytanie pozwolisz, że odpowiem osobno?
      Pozdrawiam równie ciepło :)

      Usuń

Prześlij komentarz