Katia. Cmentarne love story

Jest chyba taka odmiana gatunku literackiego stanowiąca połączenie makabreski i gore, ale nie jestem pewna, jako ignorant literacki pochłaniający książki powiem prostymi słowami: są w tej książce zwłoki, żywe trupy i opisy, które sprawiają, że odstawiałam śniadanie. W tej notce ich nie znajdziecie, ale tylko ostrzegam osoby o wrażliwych żołądkach, które chcą sięgnąć po audiobooka książki przy posiłku, jak ja to zrobiłam parokrotnie i musiałam zapauzować, odłożyć kanapki i herbatę, a później wyjść z kuchni, by zapomnieć. Niby nic drastycznego, ale moja wrażliwa natura cierpi jak przy 1. tomie książki o Witkacym. Nic nie poradzę.


Katia. Cmentarne love story - Aneta Jadowska

Jest to romans fantasy. Katia występowała w książkach o Dorze Wilk i w tych o Witkacu, chyba nawet w niektórych antologiowych opowiadaniach, aczkolwiek nie jestem 100% pewna, bo aż tak bardzo nie śledzę wszystkiego, co tworzy Aneta Jadowska. Jakby - czytam ją mimochodem. Jest niezła (poza okropną serią o Dorze i Nikicie), Malinkowe opowiadania ubóstwiam, więc czemu nie dać szansy kolejnym książkom, tak? Tak. Wracając do książki o Katii, to myślę, że tu czytelnicy i czytelniczki łatwo utożsamiają się z bohaterami, bo nie są to studenci, dziękować bogom starym i nowym. Nie mam nic do studentów, ale nie umiem się odnajdywać w ich spojrzeniu na świat. Nastolatki? Spoko. Dorośli? Jak najbardziej. Starzy ludzie? No niech będą. Studenci? A kysz. Nie no żartuję, zdzierżę, póki nie są Dorą/Nikitą.

Lubię Katię. Jest wrażliwa. Zdaniem Witkaca, ma takie same problemy z pęcherzem, jak wiele kobiet, ale nikt nie mówi o tym głośno. Katia zmaga się z wieloma wyzwaniami: czy zmienić miejsce zamieszkania, jak lepić urny, by nie przypominały słojów na ciasteczka, czemu ktoś wykopuje ciała dzieci, czy startować w wyborach do rady starszyzny Thornu, czy umawiać się z tym seksownym przedsiębiorcą pogrzebowym, który wygląda jak Hozier? Każdy człowiek optowałby za tym ostatnim, prawda? Nic prostszego, mogłoby się wydawać, ale gość ma mroczny sekret. I dzięki bogom ta książka nie jest powtórką z Dory, ani żadnymi twarzami Greya czy innym takim barachłem. Jest to po prostu obyczajówka fantasy w Thornie. Czytać, chwalić i pochłaniać. Nie mam w papierze, bo Anety Jadowskiej nie zmieszczę na półce, ale w audiobooku zacnie się słucha (byle nie do jedzenia). Jest trochę strasznie, ale częściej też smutno, trochę pluszowo na duszy pod koniec. 

A, w książce nie ma Witkacego (jest wspomnienie o nim). Za to jest Dora z ery namiestniczki, więc jest to zjadliwa Dora. Myślę, że na zachętę wkleję parę cytatów:

  1. A teraz napij się herbaty. Obiecuję, że nie jest zatruta. Moja rodzinna tradycja każe podawać truciznę w winie. Nigdy nie znieważyłabym w ten sposób porządnej herbaty.

  2. - Ach, i ubierz się jak na kopanie, załatwimy to od razu, mam zgodę rodziny.
    - Zawsze mówisz mi takie miłe rzeczy.

  3. Mnie interesuje, czy jak mi ciotka znów wstanie, będę musiała ściągać nekromantę z Łodzi! A ona wstaję regularnie, dłużej jak trzy lata nie uleży!

  4. Duża zmiana to także rodzaj śmierci. Umiera dotychczasowe życie i jakaś wersja nas samych. I czasem trzeba to odchorować, przebrnąć przez wszystkie etapy żalu. Nie da się przeskoczyć od razu do akceptacji.

Muzyka, która towarzyszyła mi przy pisaniu tekstu: 

Komentarze