Zapadły pałac (Marta Kisiel)
Zapytana, czemu wzięłam się za "Zapadły pałac" odpowiem: bo napisała go Marta Kisiel, która od wydania "Dożywocia" trafiła w poczet moich ulubionych autorów wkurwistanem Konrada na panicza Szczęsnego z oczojebną włóczką i zamiłowaniem do konfitur czy utworów niekoniecznie pisanych trzynastozgłoskowcem. Większej rekomendacji nie cza, ale troszeczkę dopowiem ; )
"Zapadły pałac" jest miksem opowieści z dreszczykiem i Harry'ego Pottera, także domyślnie nie jest przeznaczony dla mojej grupy wiekowej 30+. Jednak pesel peselem, Kisiel Kiślem - nie można nie przeczytać, skoro Ałtorka wydała. Tym razem z barwionymi brzegami w Mięcie, aczkolwiek ja w papierze w rękach nie trzymałam, zadowoliłam się audiobookiem, który troszkę mnie wystraszył, gdy słuchałam przy zgaszonym świetle przed zaśnięciem.
Emka Jaroszewska ma problem z kontynuacją edukacji i dziwaczna placówka znaleziona przez ojca w internecie jest ostatnią deską ratunku dla dziewczyny. Gdy mama zawozi ją na miejsce zbiórki obozu kandydatów do szkoły typu liceum, zaczynają dziać się dziwne rzeczy - sekretariat kieruje je nie wiadomo gdzie, po kilku godzinach trafiają przed bramy pałacu, a gdy mama odjeżdża, Emka nie może zawrócić i się z nią skontaktować, bo dookoła pałacu działa niepokojąca magia, telefon pada i nie da się nic zdziałać.
Dalej jest jeszcze ciekawiej. Dzieciaki zebrane przed zapadłym pałacem ogarniają, że ich zegarki wskazują wciąż tę jedną godzinę, a one same na miejsce przybyły w przeróżny sposób i w bardzo rozbieżnym odstępie czasowym: niektórzy tramwajem w środku lasu (!), inni kilkudniową pielgrzymką z rodzicami, którzy przed samą szkołą zniknęli bądź zabrali się z dowolnym transportem. Dodatkowo młodzież otrzymała sekretnego maila od szkoły i na obóz zabrała losowo wskazaną rzecz: jedni włóczkę, a inni np. młodszą, niesłyszącą siostrę (na kiego grzyba, prawda?).
Pałac testuje dzieciaki, nie ma tu gore, żadnego rozlewania krwi niewinnej dziatwy, ale bywa straszno. Bywa też śmieszno, jest i smutno, i mądrze, bo nastolatkowie mierzą się z problemami np. niezdiagnozowanych zaburzeń, chaosu i mętliku, trudnych wyborów i akceptacji pewnych zdarzeń czy trudnych sytuacji. Nie wiem jak inne książki skierowane do młodzieży, ale ta jest bardzo przystępnie napisania, jednocześnie poruszając naprawdę skomplikowane tematy.
Jak to ujął nie jeden psycholog z instagrama: pokolenie suszy emocjonalnej wychowuje pokolenie powodzi emocjonalnej. I coś w tym jest, nasi rodzice wychowywali nas przemocą, wyśmiewali problemy, a jednocześnie hartowali w traumie i my mamy często dużą wyporność na jebanie nas po łbach w pracy. Millenialsi nigdy nie mieli lekko, ale ich dzieci, otaczane troską i swobodą, mają chyba dużo trudniej - albo tak wynika z książek, które opisują, jak młodzież nie radzi sobie dziś z niczym i najprostsze rzeczy bywają wyzwaniem. Niektórych nie stać na terapię, więc z pomocą mogą przyjść książki, nawet takie okruszyny porad i metod jak w "Zapadłym pałacu" mogą pomóc dzieciakom.

Komentarze
Prześlij komentarz