Książka okład na duszę człowieka i psa (Aneta Jadowska)

Nie lubię ryczeć przy czytaniu książek, ale zdarza mi się. Przy słuchaniu audiobooka "Tajemnicy domu Uklejów" Anety Jadowskiej, czytanego przez Julię Kamińską, pociągałam nosem cały dzień. Może dlatego, że w życiorysie Niny znalazłam tyle wątków z mojego życia? A może ciepła powieść o zmaganiu z losem kobiety, która nie wierzy w dobre karty od losu, tak bardzo do mnie trafiła dzięki delikatnemu głosowi lektorki?

Bardzo potrzebowałam, nadal w zasadzie potrzebuję takich książek, które nie tylko odciągają moje myśli od różnych problemów, ale jednocześnie podnoszą na duchu - no bo skoro Nina dała radę, to ja też dam. Czasem też lubię dać się ponieść fabule albo urojeniom, bo tak, do wyboru, do koloru, w życiu nie ma takich śledztw, a spadki rodem z filmów o detektywach też bardzo rzadko się trafiają. Ale może ja za mało widziałam na oczy, albo nie ma we mnie tej naiwności, wyparł ją cynizm.

Nina dziedziczy dom po starszej pani, którą opiekowała się w Niemczech. Przyjeżdża do Ustki i zaraz na wstępie trafia się jej trup i to nie jeden, bo przecież dom ma swoje tajemnice. I bardzo dobrze, że będzie to trylogia, że możemy rozciągnąć przyjemność pobytu u Niny na trzy książki, bo ta seria ma działanie terapeutyczne. Dla mnie szczególnie, rozmiłowanej w morzu, uwięzionej ostatnimi laty w domu, gdzieś tam w tle rozbrzmiewa szum fal i nawoływania mew.

Ogromny plusy za psich przyjaciół, brak jakiejś makabry czy opisów rodem z "Katii" i cudownie ciepły głos Julii Kamińskiej - samo dobro, nic dodać, nic ująć. "Tajemnicę domu Uklejów" Anety Jadowskiej lubię, za taką tęsknię, bo tyle pluszu było w malinkowych opowiadaniach (m.in. "Cud, miód, Malina" oraz "Cuda wianki"). Może gdybym kondycyjnie była w lepszym momencie, to bym teraz wzięła się za ciąg dalszy Witkaca, a tak - nie da rady, trzeba dalej odbywać rekonwalescencję Martą Kisiel, Magdaleną Kubasiewicz, Mileną Wójtowicz i tą łagodniejszą wersją Anety Jadowskiej (czyli bez Dory, Nikity i drastycznych opisów).

----------------------------------

PS. Przez chwilę (tydzień? dwa? max) może mnie nie być, dla odmiany na urlopie zaliczam rajd diagnostyczno-lekarzowy, nim znów wyślą mnie na zwolnienie i dalsze leczenie. Trzymajcie się zdrowo!

Komentarze