Euron w Valyrii

Jakkolwiek fascynujące bywają wyprawy do Essos, nikt o zdrowych zmysłach nie odważy się popłynąć na półwysep valyriański, gdzie położone są ruiny miast smoczych lordów. Szaleniec, jakim jawi nam się Wronie Oko, ogłosił jednak, że udało mu się zobaczyć Valyrię:
Na sinych wargach Eurona pojawił się drwiący uśmieszek.
- Ja jestem sztormem, lordzie Rodriku. Pierwszym i ostatnim. Wyprawiałem się „Ciszą” w dłuższe rejsy i znacznie niebezpieczniejsze. Zapomniałeś o tym? Żeglowałem po Dymiącym Morzu i widziałem Valyrię.
Każdy z obecnych wiedział, że Zagłada nadal trzyma Valyrię w swych szponach. Nawet morze wokół niej wrzało i buchało dymem, a na lądzie było pełno demonów. Powiadano, że każdy marynarz, który choć na chwilę ujrzy ogniste góry Valyrii wynurzające się z fal, wkrótce zginie straszliwą śmiercią... ale Wronie Oko wrócił cały i zdrowy.
- Naprawdę? - zapytał cichutko Czytacz.
Z sinych ust Eurona zniknął uśmiech.
- Czytaczu - odparł jeszcze ciszej - lepiej byś zrobił, gdybyś trzymał nos w księgach.
Skoro Zagłada nadal trzyma Valyrię w uścisku, a wulkany podnoszą temperaturę morza, niemożliwe jest wpłynięcie w głąb półwyspu. Samo ominięcie dymiących wód sprawia trudność wielu żeglarzom:
W uśmiechniętym oku Eurona pojawił się drwiący błysk.
- A może żądam od ciebie zbyt wiele? Strasznie jest żeglować wokół Valyrii.
- Jeśli będzie trzeba, mogę popłynąć z Żelazną Flotą choćby do piekła. - Victarion otworzył pięść. Wewnętrzna powierzchnia jego dłoni była czerwona od krwi.
półwysep valyriański

Jeśli Wronie Oko nie wpłynął do Valyrii, musiał trafić do innej lokacji. Gdzie zatem udało się Euronowi zdobyć bogactwa, które zaprezentował na królewskim wiecu? George R. R. Marin podsuwa nam kilka wskazówek, pierwszą z nich jest załoga "Ciszy":
Nad zatoką poniosły się krzyki witających ich przyjaciół i krewnych. Ale na pokładzie „Ciszy” nikt nie krzyczał. Mieszana załoga złożona z niemowów i kundli przyglądała się bez słowa podpływającemu coraz bliżej „Żelaznemu Zwycięstwu”. Na Victariona gapili się mężczyźni czarni jak smoła i inni, przysadziści i kudłaci jak małpy z Sothoryos
Druga wskazówka to wypowiedź Eurona o modlitwach, które słyszał i bogach, których widział:
— Któż wie więcej o bogach ode mnie? Bogowie koni i ognia, bogowie zrobieni ze złota o oczach z klejnotów, bogowie wystrugani z cedrowego drewna, bogowie wykuci w górskich stokach, niewidzialni bogowie powietrza... znam ich wszystkich. (...) Od Ib po Asshai, gdy tylko ludzie ujrzą moje żagle, natychmiast zaczynają się modlić!
Wydawać by się mogło, że Wronie Oko był wszędzie: od Ib aż po Asshai przy Cieniu.. Ale w żadnej z tych lokacji nie udałoby się mu zdobyć tak wielu valyriańskich gadżetów: 
Euron uwiódł ich swą gładką mową i swym uśmiechniętym okiem, związał ich ze swą sprawą za pomocą łupów z pół setki różnych krain: złota i srebra, zdobnych zbroi, zakrzywionych bułatów z pozłacanymi gałkami, sztyletów z valyriańskiej stali, futer pręgowanych tygrysów i skór cętkowanych kotów, nefrytowych mantykor i starożytnych valyriańskich sfinksów, skrzyń gałki muszkatołowej, goździków i szafranu, kłów słoni i rogów jednorożców, zielonych, pomarańczowych i żółtych piór znad Morza Letniego, bel pięknego jedwabiu i połyskliwego brokatu...
Zakładamy, że w ciągu dwóch lat, kiedy nie było Greyjoya na Żelaznych Wyspach, mógł zawinąć do portu w Asshai, ale nie dałby rady opłynąć także Sothoryos, Wysp Letnich, Ib... Droga ze Starego Miasta do Qarthu zajmuje pół roku. Sam rejs z Pentos do Asshai to około rok, więc Euron nie miałby czasu na złupienie Miasta Wysokich Drzew:
Wronie Oko przemierzył połowę świata, łupiąc i plądrując od Qarthu aż po Miasto Wysokich Drzew, zawijał do przeklętych portów, za które zapuszczali się jedynie szaleńcy. Odważył się nawet wypłynąć na Dymiące Morze i przeżył.
W Qarthu Wronie Oko mógł nabyć niewolników ze wszystkich stron świata, których wcielił do załogi "Ciszy" i od nich słyszał modlitwy do wszystkich bogów w wielu językach. 

Wracając z Qarthu Euron przechwycił statek z Pyatem Pree, który gonił Daenerys zmierzającą do Zatoki Niewolniczej:
- To cień wieczoru, wino czarnoksiężników. Znalazłem jego beczułkę na zdobytej galeasie z Qarthu. Było tam też trochę goździków i gałki muszkatołowej, czterdzieści bel zielonego jedwabiu oraz czterech czarnoksiężników, którzy opowiedzieli mi niezwykłą historię
Usłyszawszy o smokach Dany, Greyjoy odwiedził Zatokę Niewolniczą. W Astaporze Euron próbował kupić Nieskalanych:
Handlarz wzruszył ramionami.
– Powiedz jej, żeby myślała szybko. Jest wielu innych kupujących. Zaledwie przed trzema dniami pokazałem tych samych Nieskalanych królowi korsarzy, który ma ochotę kupić wszystkich.
– Korsarz chciał tylko stu, czcigodny – wskazała mała niewolnica.
Dźgnął ją końcem bicza.
– Korsarze to notoryczni kłamcy. Kupi wszystkich. Powiedz jej to.
Pirat na własne oczy zobaczył, jak Astapor płonie. Wronie Oko postanowił pozyskać narzędzie, dzięki któremu będzie mógł kontrolować smoki. Jest tylko jedno miejsce, w którym Euron mógł zdobyć valyriański róg. Nie Sothoryos, niebezpieczne dla zdrowia, ale miejsce położone bardzo blisko:
Największą z Wysp Bazyliszkowych jest Wyspa Łez (...) Na południowym brzegu wyspy znajdują się ruiny miasta zbudowanego przez Stare Imperium Ghis (...) było ono znane jako Gorgai, nim smoczy lordowie z Valyrii zdobyli je w trzeciej wojnie ghiscarskiej i zmienili jego nazwę na Gogossos.
Bez względu na nazwę, było to złe miejsce. Smoczy lordowie wysyłali na Wyspę Łez najgorszych przestępców, by spędzili tam resztę życia na ciężkich robotach. W lochach Gogossos oprawcy wynajdowali wciąż nowe tortury. W krwawych komorach praktykowano czary krwi najmroczniejszego rodzaju. 

położenie Gogossos

A Żelaźni Ludzie odwiedzają przecież Wyspy Bazyliszkowe, wybierając szlaki wytyczone przez piratów, bo nie chcą zawijać do miast Sothoryos:
Najszybsze okręty dał Rudemu Ralfowi Stonehouse’owi, każąc mu pożeglować szlakiem korsarzy wzdłuż północnego wybrzeża Sothoryos. Wszyscy żeglarze wiedzieli, że martwych miast, gnijących na tym upalnym, niezdrowym brzegu, lepiej unikać, ale w zbudowanych z błota i krwi osadach Wysp Bazyliszkowych roiło się od zbiegłych niewolników, polujących na nich łowców, traperów, kurew, myśliwych, cętkowanych ludzi, a nawet jeszcze gorszych indywiduów, i ci, którzy nie bali się płacić żelazem, zawsze mogli tam uzupełnić zapasy.
Bękarcia córa Valyrii zyskała na znaczeniu po Zagładzie. W Gogossos ocalali valyriańscy magowie krwi gromadzili swoje bogactwa i Euron na pewno przeszukiwał ruiny miasta:
Niesława otaczająca Gogossos przetrwała nawet Zagładę. Podczas Stulecia Krwi owo złowrogie miasto stało się bogate i potężne. Niektórzy zwali je Dziesiątym Wolnym Miastem, ale jego bogactwo opierało się na niewolnictwie i czarach. Jedynie stare ghiscarskie miasta z Zatoki Niewolniczej dorównywały złą sławą tamtejszym targom niewolników.
Kudłaci niewolnicy z Sothoryos, posągi bogów ze złota uwielbianego przez Valyrian, valyriańskie rogi, sztylety, sfinksy - to wszystko Euron zdobył na Wyspach Bazyliszkowych. Sothoryos czy Valyria są zbyt niebezpieczne, Asshai zbyt odległe, dlatego Euron zawinął do Gogossos, gdzie znalazł zbroję i róg:
— Ten róg, który słyszeliście, znalazłem w dymiących ruinach Valyrii, gdzie nikt oprócz mnie nie ośmielił się zapuścić. Słyszeliście jego zew i poczuliście jego moc. To smoczy róg o okuciach z czerwonego złota i valyriańskiej stali, na których wyryto magiczne znaki. Pradawni władcy smoków dęli w takie rogi, nim pochłonęła ich Zagłada. Żelaźni ludzie, dzięki temu rogowi mogę zmusić do posłuszeństwa smoki.

Jak Euron zdobył wiedzę o bogactwach Gogossos? Złupił Miasto Wysokich Drzew, a ono słynie z map Sothoryos i okolic, jednak Letniacy nie dzielą się dobrowolnie wiedzą z nikim. 

Na Wyspach Bazyliszkowych pojawił się nowy król korsarzy, który napadł na Miasto Wysokich Drzew.

Możliwe też, że w Qarthu Greyjoy rozmawiał z potomkami Bractwa Kości, a oni poinformowali króla piratów o skarbach Wysp Bazyliszkowych. 

A może Wronie Oko zdobył informacje od Lyseńczyków? Przodek Salladhora Saana był królem Wysp Bazyliszkowych, a Salla wspomina spotkanie z załogą "Ciszy":

– Pewien lyseński pirat powiedział mi kiedyś, że dobry przemytnik stara się nie rzucać w oczy – odparł ostrożnie Davos. – Czarne żagle, wytłumione wiosła i załoga, która umie trzymać język za zębami.
Lyseńczyk ryknął śmiechem.
– Jeszcze lepsza jest załoga bez języków. Wielkie, silne niemowy, które nie umieją ani pisać, ani czytać. – Nagle jednak spoważniał.
Euron cieszy się przecież złowrogą reputacją, nie tylko na Wąskim Morzu, ale i w Seagardzie:
– Euron. Ten, którego zwą Wronim Okiem. Najstraszniejszy pirat, jaki kiedykolwiek żeglował po morzach. Nie widziano go od lat, ale ledwie lord Balon zdążył ostygnąć, wpłynął do Lordsportu na swojej „Ciszy”. Czarne żagle, czerwony kadłub i załoga złożona z niemych. Słyszałem, że wrócił z Asshai. Gdziekolwiek jednak był, teraz jest już w domu.
Gdzie Wronie Oko zdobył smocze jajo? W Qarth? Gogossos? Na Wyspach Letnich? Kupił je w Tyrosh? Czy może otrzymał jako haracz od Saana? 

Wzorem targaryeńskich królów, Greyjoy pojmał maga z Myr, by wykluć jajo:
Trzymałem kiedyś w dłoni smocze jajo, bracie. Pewien myrijski czarodziej przysięgał, że potrafi je wykluć, jeśli dam mu rok i tyle złota, ile tylko zażąda. Gdy już znudziłem się jego usprawiedliwieniami, zabiłem go. (...)
Victarion zadrżał.
- Pokaż mi to smocze jajo.
- Wyrzuciłem je do morza, kiedy znowu dopadła mnie chandra.
Euron jest na tyle szalony, by wyrzucić jajo bądź zapłacić nim za usługi Ludzi bez Twarzy. Ale raczej planuje wykorzystać wiedzę myrijskiego czarodzieja:
Czerwony miecz jarzył się blaskiem zachodzącego słońca w dłoni niebieskookiego króla, który nie rzucał cienia. Smok z płótna chwiał się na tyczkach pośród wiwatującego tłumu. Z dymiącej wieży wzbiła się do lotu wielka kamienna bestia ziejąca widmowym ogniem... matko smoków, zabójczyni kłamstw... 

Greyjoy ma przecież obsesję na punkcie latania:

Euron zwrócił się ku niemu, wykrzywiając sine wargi w słabym uśmieszku.
- Być może umiemy latać. Wszyscy. Jak mamy się o tym dowiedzieć, jeśli nie skoczymy z jakiejś wysokiej wieży?

Wszystko wskazuje na to, że Euron wykorzysta królewską krew, czy to Hightowerów, czy zamarynowanego maestera Aemona i dokona rytuału po podbiciu Starego Miasta:

Widziałam to w płomieniach, wyczytałam w starożytnym proroctwie. Gdy popłynie krew czerwonej gwiazdy i zbiorą się ciemności, Azor Ahai narodzi się ponownie pośród dymu i soli, by obudzić śpiące w kamieniu smoki.

Po przebudzeniu kamiennej bestii Wronie Oko znajdzie się w miejscu, gdzie posadzone jest czardrzewo, a w pokojach arcymaestera pali się szklana świeca:

- Krukarnia jest najstarszym budynkiem w Cytadeli - wyjaśnił Alleras, gdy przechodzili nad toczącą powoli swe wody Miodowiną. - W Erze Herosów była ponoć twierdzą pirackiego lorda, który napadał na przepływające rzeką statki.

A smoki, krakeny i sfinksy złożą hołd królowi korsarzy, o czym wiemy z wizji pojmanego Aerona.

*

Wszystkie cytaty pochodzą z "Uczty dla wron", "Tańca ze smokami" oraz "Świata Lodu i Ognia" George'a R. R. Martina.

Komentarze

  1. Jeśli Euron jest odrodzonym Azorem... Wow! Dawno nie czytałam tak dobrej teorii :) I pomyśleć, że ja zasypiałam nad "Światem Lodu i Ognia", a tam tyle smaczków można znaleźć :) Cieszę się, że znów odnalazłaś czas i chęci na to by pisać :) Daga

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz