Taniec ze smokami: Prolog

Przypomniałam sobie, dlaczego nie znoszę zmiennoskórych.

Niemniej lecimy z tym koksem, bo materiał jest przedniej urody.

Tzs został opublikowany w języku angielskim w 2011 roku, choć GRRM zarzekał się, że tom 5 piąty ujrzy światło dzienne w 2006 roku. Wnioski możecie wyciągnąć sobie sami, albo macie też inną opcję: zajrzeć na fora dyskusyjne i dogrzebać się rozważań z czasów przed premierą piątej części PLiO.

W UK Tzs został podzielony na dwie części: Dreams and Dust oraz After the Feast.

Disclaimer: wróciłam do PLiO dla żelaznych ludzi, Dornijczyków, Jaimego, Cersei, Tyriona i Daenerys, więc teraz będę cierpieć przy wszystkich starkowych rozdziałach 😂

PS. Nie róbcie tego co ja i nie czytajcie ciągiem rozdziałów jednej postaci. Dany może was nie zabije, ale Sansa albo Arya już tak. A przynajmniej spowoduje trwałe uszkodzenie neuronów.


Taniec ze smokami: Prolog


Varamyr Sześć Skór ucierpiał w bitwie pod Murem i to z ręki ognistej wiedźmy, znanej szerszej publiczności jako Melisandre z Asshai. Kapłanka Pana Światła spaliła orła Orella, którego akurat Varamyr objął w posiadanie, spoglądając na zbliżającą się armię JPK Stannisa.

Wilki zmiennoskórego polują na dzikich, który rozpierzchli się po nawiedzonym lesie (musiałam zastanowić się, jak przełożona została na język polski fraza haunted forest). Warg dostrzega, że:
Drzewom wyrosły zęby z lodu, szczerzące się spod nagich brązowych konarów.
The trees had grown icy teeth, snarling down from the bare brown branches.

W "Starciu królów" mieliśmy opis sentinel trees (drzew strażniczych?) za Murem i bardzo podobała mi się wizja, że Inni to w gruncie rzeczy zmorfowane, straszliwe enty. Byłam chyba wtedy pod silnym wrażeniem po ponownej lekturze LoTR i zasłuchiwałam się w entową pieśń o poszukiwaniach entowych żon. Był rok 2018 bądź 2019 a ja miałam na słuchawkach Roba Inglisa i układałam sobie w głowie teorie o powodach, dla których lodowe enty wędrują na południe. Handlujcie z tym xd

odległość Hardhome od Muru

Nie porywają mnie opisy polowania wilków na dzikich, ciężko mi się czyta ten prolog, cholera.

Haggon był słaby, bał się własnej mocy. Umarł samotnie. Płakał, gdy wyrwałem mu drugie życie. 

Trzy tabu zmiennoskórego to:

  1. spożywanie ludzkiego mięsa,
  2. parzenie się z wilczycą jako wilk,
  3. zawładnięcie ciałem drugiego człowieka.
Nie dziwi powód, dla którego zmiennoskórych zabijano na południe do Muru, na północy zresztą pewnie czasami też, choć Haggon ciągał Varamyra na zebrania wargów. I tu nachodzi mnie myśl, ile Jon Snow mógłby się nauczyć od Varamyra Sześć Skór. Chłop dosłownie kontrolował zgraję dzikich zwierząt. Niesamowite, prawda? Był jednak tak obrzydliwy i straszny jak Ramsay Bolton, więc skończył jak skończył. Czyli źle. Czego Ramsayowi w przyszłości życzymy.
Oset była ostatnią z jego towarzyszy, włóczniczką twardą jak stary korzeń, ogorzałą, pokrytą zmarszczkami i kurzajkami. Reszta zdezerterowała po drodze. Jeden po drugim zostawali z tyłu albo ruszali przodem, zmierzając do rodzinnych wiosek, nad Mleczną Wodę, do Hardhome albo ku samotnej śmierci w lesie.

Ludzie uciekali przed rzezią pod Murem. Z jednej strony ich strach przed Stannisem jest zrozumiały, bo wielcy rycerze zakuci w zbroje zarzynali dzikich, ale z drugiej strony nawiedzany las czy wędrówka ku Hardhome to przecież pewna śmierć w chłodzie, głodzie i z zombie depczącymi po piętach.

Część dzikich ruszyła nad Mleczną Wodę, by dołączyć do Płaczki, który zbiera wojowników. Dziki chce uderzyć na Most Czaszek i Wieżę Cieni. Niektórzy postanowili szukać schronienia w dolinie Thennów, choć jej rdzenni mieszkańcy przecież stamtąd uciekli. 
Kolejne setki poszły za leśną wiedźmą, która ujrzała w wizji flotę mającą przetransportować wolnych ludzi na południe.
– Musimy zmierzać nad morze – wołała Matka Kret i jej zwolennicy ruszyli na wschód.
Wolni ludzie z Hardhome trafili na pokład lyseńskich galer. Łowcy niewolników nie mieli jednak łatwego rejsu po jesiennym morzu i część zawinęła do Braavos, gdzie spotkała ich Arya.
Varamyr mógłby zrobić to samo, gdyby tylko miał więcej sił. Morze było jednak szare, zimne i odległe. Wiedział, że nie ma szans dotrzeć tam żywy. Miał już za sobą dziewięć śmierci i znowu umierał. Tym razem to będzie prawdziwa śmierć.
Ten rozdział jest dosyć nudny, chyba że lubicie zmiennoskórych. Albo opisujecie kulturę i zwyczaje dzikich i zastanawiacie się, czemu wolni ludzie nie klękają, ale noszą np. na przedramionach złote obręcze podarowane im przez króla.
Jeśli Mance nie żyje, wolni ludzie są zgubieni. Thennowie, olbrzymy i Rogostopi, jaskiniowcy o spiłowanych zębach i ludzie z zachodniego brzegu ze swymi rydwanami z kości... wszyscy oni również nie mieli szans. Nawet wrony. Noszące czarne płaszcze skurwysyny mogły jeszcze o tym nie wiedzieć, ale zginą razem z resztą. Nadciągał wróg.
Haggon przepowiadał Varamyrowi tuzin śmierci, prawdziwą śmierć i drugie, słodkie życie, które podobno ma być prostsze. O ile Andalowie sławili siedem piekieł i siedem niebios, życie pośmiertne Pierwszych Ludzi jawi się jako odrodzenie? Czy w przypadku Varamyra chodzi o objęcie na stałe jaźni wilka/stopienie się z wilkiem?

Varamyr wznosi modlitwę do bezimiennych bogów lasów, wzgórz i pól. Wspomina dzieciństwo i rodziców, którzy po śmierci zostali spaleni. Myśli o leśnej wiedźmie, marzeniach, pieśniach bardów i daninach, jakie składały mu okoliczne wioski. Dzicy bali się zmiennoskórego:
Gdy tylko zapragnął kobiety, kazał cieniokotu łazić za nią i każda dziewczyna, która wpadła mu w oko, potulnie przychodziła do jego łoża. Niektóre płakały, to prawda. Ale i tak przychodziły. Varamyr dawał im swoje nasienie, zabierał im kosmyk włosów na pamiątkę, a potem nakazywał odejść. 
Od czasu do czasu zjawiał się jakiś wioskowy bohater z włócznią w ręce, pragnący uśmiercić króla bestii i uratować siostrę, kochankę albo córkę. Ich zabijał, ale kobiet nigdy nie krzywdził. Niektóre nawet pobłogosławił dziećmi.

Cytat powyżej obrazuje mechanizm powstawania lokalnych legend, baśni, podań czy pieśni. Plus zawsze kojarzył mi się ten fragment z Euronem Wronim Okiem. I tak jak jestem przekonana, że Trójoka Wrona nawiedzał sny Greyjoya, tak zastanawia mnie, czy poszukiwał także uczniów za Murem, wśród dzikich i wargów. Nie daję też wiary słowom Jojena, który imho myli się co do tożsamości "skrzydlatego wilka" i może dzieci z darem rodzi się więcej, niż Reedowie zakładają.

Na dworze panowała noc, biała jak śmierć. Rzadkie jasne chmury pląsały wokół srebrnego księżyca, a tysiąc gwiazd spoglądało zimno z góry.

Outside, the night was white as death; pale thin clouds danced attendance on a silver moon, while a thousand stars watched coldly.

Noc biała jak śmierć... Dwa zdania dalej okazuje się, że czardrzewa też mogą zamarzać i być pokryte lodem. 

Dobrze byłoby znowu poczuć ciepło, choć smucił się na myśl, że nigdy nie ujrzy zielonych krain, ciepłych ziem leżących za Murem, o których śpiewał Mance.

Kolejny przypadek człowieka, którego zwiodły pieśni. Sansa, Lysa Arryn, Cersei, Lyanna... też dały się nabrać.

Haggon miał dobre relacje z Wschodnią Strażnicą, gdzie handlował z czarnymi braćmi. Od chwili, gdy Varamyr po raz pierwszy ruszył z nauczycielem na wymianę z wronami, zaczął marzyć o południowych ciepłych krainach, ale Haggon ostrzegał go, że zmiennoskórych na południe od Muru zabija się bez litości.

„Powiadają, że człowiek zapomina” – mówił mu Haggon kilka tygodni przed śmiercią. „Że po śmierci ciała jego duch żyje w zwierzęciu, ale pamięć zanika z każdym dniem i bestia coraz mniej przypomina warga, a coraz bardziej wilka. W końcu człowiek zanika całkowicie i zostaje tylko zwierz.”

Nie wróży to dobrze Jonowi Snow, am I right? Dalej Varamyr rozmyśla o Jaśku Śniegu i nienawiści, którą przejął od orła Orella. 

Sześć Skór przypomina sobie, jak zawładnął jednym z psów i zabił młodszego braciszka. Gdy wraca Oset, podejmuje próbę zawładnięcia włóczniczką. 

Biały świat odwrócił się i upadł. Przez chwilę odnosił wrażenie, że przebywa wewnątrz czardrzewa i patrzy wydrążonymi czerwonymi oczyma na umierającego mężczyznę w lekkich drgawkach na ziemi oraz na obłąkaną kobietę, ślepą i zakrwawioną, która tańczy w świetle księżyca, płacząc czerwonymi łzami i rozdzierając sobie ubranie. Potem oboje zniknęli. Unosił się ku górze, topniał, jego ducha porwał jakiś zimny wiatr.

Duch Varamyra dostrzega Brana i Reedów na łosiu Zimnorękiego oraz śpiącego wilkora (zakładam, że Lato, nie Kudłacza). 

Wilki Varamyra przybiegają pod zamarznięte czardrzewo, gdzie są świadkami ożywienia Oset z niebieskim światłem w oczodołach.

*

Uf, na szczęście koniec.

Kolejny rozdział to Jon I, później wracamy do Udw.

Komentarze

  1. "Nie daję też wiary słowom Jojena, który imho myli się co do tożsamości "skrzydlatego wilka"".
    O co chodzi z tą tożsamością? Jaki kontekst? Komu ją przypisywał Jojen, a kogo według ciebie dotyczy, Lai? (nie będę szperał, mam postanowienie, że czekam z ponownym czytaniem na Wichry xd)
    //Wielki Mors

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie to Jojen miał pomysł w "Starciu królów", że w Winterfell znajdzie skrzydlatego wilka. I jak przyjechał na święto plonów, to upewnił się co do tożsamości postaci ze swoich snów - wilka ze skrzydłami. Uznał Brana za idealnego kandydata, bo śni o wronie, która każe mu latać.

      Kto lepiej pasuje? Np. Jon Snow, pół smok, pół wilkor :D
      Sansa uważana jest za wilczycę ze skrzydłami nietoperza ;)

      Na forach chyba nie było jakoś nigdzie to rozpisane, podlinkuję Jojenowy kontekst jak znajdę :)

      Usuń
  2. "Nie daję też wiary słowom Jojena, który imho myli się co do tożsamości "skrzydlatego wilka"".
    O co chodzi z tą tożsamością? Jaki kontekst? Komu ją przypisywał Jojen, a kogo według ciebie dotyczy, Lai? (nie będę szperał, mam postanowienie, że czekam z ponownym czytaniem na Wichry xd)
    //Wielki Mors

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontekst Jojenowy:
      „skrzydlaty wilk przykuty do ziemi łańcuchami z szarego kamienia”
      https://fsgk.pl/wordpress/2018/08/czytamy-starcie-krolow-24-bran-iv-tyrion-vii/
      https://fsgk.pl/wordpress/2018/09/czytamy-starcie-krolow-30-bran-v-tyrion-viii/

      Usuń
    2. Ciekawe, bardzo ciekawe...

      "– Ty jesteś skrzydlatym wilkiem, Bran – ciągnął Jojen. – Z początku nie byłem tego pewien, ale teraz nie mam już wątpliwości. Wrona przysłała nas tu po to, byśmy zerwali twoje łańcuchy." - ostatnie zdanie, nadinterpretacja przez jakiegoś bohatera, tak częsta u Martina, takie w jego stylu powiedzenie "nie o Brana chodzi" ;p

      "Śnił mi się skrzydlaty wilk przykuty do ziemi łańcuchami z szarego kamienia", głowię się nad tym i nie mogę niczego przyrównać do "łańcuchów z szarego kamienia". Łańcuchy - bardzo szeroka przenośnia, od różnej formy uwięzienia, aż po jakieś błędne rozumowanie, pojmowanie rzeczywistości. Z szarego kamienia...

      I kogokolwiek tyczy się ta przepowiednia wydaje mi się ważnym podkreślenie niemocy Bloodravena (a może chodzi o tak odległą przyszłość, że nie Bloodravena tylko Brana): "Wrona próbowała rozdziobać te łańcuchy, ale kamień był zbyt twardy i jej dziób nie potrafił go skruszyć." - wydaje mi się, że to będzie efekt końcowy dla tej osoby, tzn. zachowanie łańcuchów, albo że jeśli zostaną zerwane to nie mocą Trójokiej Wrony (nie tyczy się to czegoś tak prostego jak Reedowie przyprowadzą mi Brana, ciach i po łańcuchu).

      Pisząc to co wyżej przypominałem sobie jeszcze o tym co usłyszał Jon w ciele wilka podczas wyprawy z Qhorinem: "Nie bój się. Lubię ciemność. Nikt cię w niej nie zobaczy, a ty będziesz widział wszystkich. Najpierw jednak musisz otworzyć oko."
      Cały ten fragment (wilczy/zielony(?) sen Jona) jest dziwny... Z kontekstu wynika, że tym wilkorem, który wyje jest Duch - ale on jest "Duchem". Tylko, że prowadzi z nim dialog z czardzewa nie Bloodraven, a Bran. A więc 1) Bran komunikuje się z Jonem "cofając" się w czasie - co jak twierdzi Bloodraven jest niemożliwe, albo 2) ta scena, dialog toczy się w przyszłości - mówi Bran, więc w przyszłości po "Tańcu ze smokami", idąc dalej to wycie Ducha (dosłowne lub "w przenośni") - jako zachowanie/element obcy dla Ducha - wskazuje nam na Jona w ciele wilkora (już po epilogu "Tańca...").
      "Czuł w sobie głęboką, bolesną pustkę, poczucie niepełności." - fragment z akapitu o tęsknocie za resztą rodzeństwa, tęsknota którą dzielą Duch i Jon. W powieści było ileś takich fragmentów, opisujących "smutek", ale czy kiedyś tak wyraźnie: " głęboką, bolesną pustkę, poczucie niepełności"? Może chodzi nie o tęsknotę za rodzeństwem, a o tęsknotę Jona za swoim człowieczeństwem. //do porównania z innymi fragmentami traktującymi o tym, jak tam to było przedstawiane
      Naprawdę dziwny ten fragment. Dalej jest "Najpierw jednak musisz otworzyć oko. Widzisz? O, tak." I teraz Duch jest tam gdzie powinien: w górach, w Wąwozie Piasków i obserwuje dzikich... Co to za zmiana czasu i przestrzeni...

      Szalona teoria: niemoc Brana w „zerwaniu łańcuchów” dotyczy przywrócenia Jona do ludzkiej postaci, do czego może potrzebne jest coś jeszcze…
      //Wielki Mors

      Usuń
    3. Fajne spekulacje :D mi się łańcuchy skojarzyły od razu z Lokim przykutym łańcuchami do skały, gdzie musiał odkupić popełnioną zbrodnię (zabicie Baldura).

      Może zerwanie łańcuchów u Jona to uwolnienie w nim takiego trickstera, demona, mordercy, kogoś kojarzącego się negatywnie, choć w gruncie rzeczy zrobi coś, co np. uratuje ludzkość przed zamarznięciem (np. zabije Nissę Nissę)...

      Usuń

Prześlij komentarz