Piosenka
Zawsze miałam wrażenie, że wstydliwie jest mówić o poezji. Jakieś 20 lat temu moje zeszyty służące ni to za dzienniki, ni to pamiętniki, zapełniały ulubione wiersze różnych poetów. I tak wraz z przejściem do liceum odkryłam, że w sumie nikt nie chce o poezji dyskutować, za to przyjaciółki i koledzy chętnie na przerwach omawiają literaturę wszelaką, od "Wiedźmina" począwszy. Tak też poezję zarzuciłam, nie kultywowałam jej, nie pielęgnowałam mojego pociągu do niej, bo trzeba było czytać, czytać, czytać prozę. Po zajęciach w szkole we 4 albo w 6 wędrowałyśmy od biblioteki do biblioteki, dobierając co nowe lektury i znów, nie było pośród nich tomików poezji, dominowała za to fantastyka. Kocham fantasy i jestem wdzięczna za tamten nieformalny dyskusyjny klub książki, który prowadziłyśmy przez lata z dziewczynami. Ale teraz, czytając książkę Anny Dziewit-Meller i Justyny Sobolewskiej odkrywam, jak często autorki wracają do ulubionych poetów. I odezwała się we mnie nostalgia. Tak te